WOJNA
Z Łodzi.
(…)
Gdy w pewnym momencie ukazały się nad miastem dwa niemieckie aeroplany, dwóch rosyjskich lotników wzniosło się w powietrze: poczęli oni okrążać miasto, wzbijając się coraz wyżej. Tłumy zamarły w oczekiwaniu strasznego pojedynku: na chwilę widowisko to kazało ludziom zapomnieć o okropnej grozie toczącej się bitwy. I oto rosyjscy lotnicy coraz bliżej przysuwają się do niemieckich, lecz ci, raptownie skręciwszy aparaty, skierowali się w stronę Łęczycy; rosyjscy podążyli za nimi i zniknęli w sinnej dali.
(…)
Chorą na płuca, panienkę, pozbawioną środków na koszty kuracyi, ośmielamy się polecić miłosiernemu sercu Czytelników. Łaskawe datki przyjmuje administracja „Głosu Lubelskiego” (Dla chorej panienki).
Panu, który się nie podpisał. Ostatnie słowa na samym końcu każdego naszego numeru, powinny Panu wiele wytłomaczyć. Każe nam Pan odgrywać rolę zuchów, a sam Pan stchórzył i nie podpisał się. Ustnie doszlibyśmy z pewnością do porozumienia, gdyby Pan ośmielił się wstąpić do redakcyi. Nie taki dyabeł straszny, jak go malują.
Głos Lubelski z 20 XII 1914 r. (Nr 72)