„Zaraz za domem każdego z nas otwiera się głębia niedobra
i huczy młyn czasu, mielący bezlitośnie.
Książki to będą wkrótce jedyne szczątki pływające po potopie,
świadczące o nas wobec nowych pokoleń…”
Druga połowa XIX wieku na ziemiach polskich to czas, w którym wobec niemożności zajmowania się tematem Polski jako bytu niepodległego, zaczynają rozwijać się zainteresowania poszczególnymi regionami kraju: ich historią, kulturą, gospodarką, społeczeństwem i folklorem. Po Polsce wędrują badacze folkloru gromadzący bezcenne informacje etnograficzne, a archiwa świeckie i kościelne goszczą historyków – nie tylko zawodowych; powstają też stowarzyszenia, które działając na różnych polach gospodarki i kultury pracują na rzecz danego regionu (chociaż konieczność obrony polskiej tożsamości narodowej nie była jedynym czynnikiem budującym zainteresowania regionalne). Nie inaczej rzecz miała się i na Lubelszczyźnie – w ten lubelski nurt regionalny doskonale wpisuje się działalność Hieronima Łopacińskiego (1860-1906), zaś po jego śmierci dzieło to kontynuują spadkobiercy, działający pod szyldem Towarzystwa Biblioteki Publicznej imienia H. Łopacińskiego, którego sukcesorem jest obecnie Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. H. Łopacińskiego w Lublinie (dalej: WBP), w roku 2007 obchodząca stulecie istnienia. Ona też od samego początku funkcjonowania wspiera i inicjuje różnorodne działania o charakterze regionalnym, równie ważne i dziś, gdy Polska jest członkiem Unii Europejskiej, akcentującej potrzebę rozwoju i promowania regionów.
Zaczątkiem Biblioteki stała się licząca około 11 tysięcy woluminów prywatna kolekcja tragicznie zmarłego Hieronima Łopacińskiego – zbiór ten obejmował między innymi 693 rękopisy , 3356 starych druków oraz około 600 map i atlasów . Wzbogacany przez ideowych sukcesorów Łopacińskiego o nowe nabytki, dał początek Zbiorom Specjalnym WBP. Dziś Zbiory Specjalne to również zbiory ikonograficzne (fotografie, pocztówki, grafika, ekslibrisy), dokumenty życia społecznego (inaczej: druki ulotne), a także zmikrofilmowane czasopisma, stare druki i rękopisy. Łopaciński, gromadząc swoją kolekcję, kładł nacisk na tematy związane z Lubelszczyzną , tą ideą kierowano się również po jego śmierci. Podziału zgromadzonej przez Łopacińskiego kolekcji dokonano – jak podaje Wanda Szwarcówna – przyjmując za punkt wyjścia konieczność pozostawienia w lubelskiej Bibliotece wszystkich materiałów związanych z Lublinem i Lubelszczyzną . Regionalizm cechował aktywność Biblioteki i w latach późniejszych – czego modelowym wręcz przykładem są Zbiory Specjalne. Zainteresowanych najciekawszymi spośród nich odsyłamy do licznych, ukazujących się na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, publikacji. Pamiętajmy jednak, że pojęcie rzeczy najciekawszej to sprawa bardzo subiektywna, jako że jeden zachwyci się efektowną wizualnie, średniowieczną Chronica Polonica (sygn. 470), inny możliwością prześledzenia rosyjskiej kancelarii spraw w dokumentach Dyrekcji Szczegółowej Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego w Lublinie (sygn. 1789, 1790 ), zaś jeszcze inny wzruszy się małym, zmiętym świstkiem papieru z roku 1978, zawierającym listę zakupów w miejscowym warzywniaku. Proponujemy zatem, aby zrezygnować z tradycyjnej wyliczanki cymeliów i ukazać tematykę regionalną z zupełnie innej perspektywy, ograniczając zakres poszukiwań do Lublina w lecie roku 1939. W ten sposób stawiamy się niejako w roli bibliotekarzy z mniejszych bibliotek, którzy dysponują materiałem – niekiedy w ich pojęciu – nudnym i nieciekawym tylko dlatego, że są to dokumenty wytworzone na niewielkim obszarze w stosunkowo krótkim przedziale czasu.
Spróbujmy więc pokazać, że dzięki materiałom ze Zbiorów Specjalnych, jest możliwe nieco inne spojrzenie na tragiczne wydarzenia roku 1939. Inne od obecnej w społecznej świadomości wizji wyłącznie martyrologicznej. Czy da się spojrzeć na losy zwykłych ludzi przez pryzmat ich codziennych trosk i marzeń, planów i zamierzeń, które brutalnie zostały przerwane przez wojnę do tej pory w dziejach ludzkości niespotykaną? I czy wydarzenia znane jedynie z bezdusznego wyliczenia dat, bitew i milionów zabitych mogą być bliższe odbiorcy, pozwalając stać się nie tylko ich świadkiem, ale niemalże uczestnikiem.
Ze względu na niewielką objętość artykułu krótki nasz przegląd ograniczymy jedynie do materiałów rękopiśmiennych, inne wspominając jedynie na zasadzie zasygnalizowania tematu – od razu jednak trzeba dodać, że i rękopisy przywołane w tekście służą jedynie pokazaniu pewnych możliwości, związanych z ich analizą i interpretacją, nie zaś – choćby tylko skrótowej – całościowej analizie zagadnienia.
Mówi się, że „rękopis bardziej niż jakikolwiek inny dokument związany jest z osobą, która go sporządziła” , co już niejako z definicji przybliża nas do opisywanych wydarzeń.

fot. 1767/III
Z listu J. Czechowicza do L. Zalewskiego, z czerwca 1939 r. (rps. 2264 k. 84).
Zbiory WBP w Lublinie
Pierwsze skojarzenie przychodzące na myśl większości z nas, jeżeli chodzi o Lublin i rok 1939 związane jest ze znanym poetą Józefem Czechowiczem (1903-1939), który zginął w bombardowaniu miasta w dniu 9 września. Swoista ironia tej śmierci wynika z faktu, że w jej momencie nie mieszkał już Czechowicz w Lublinie od lat sześciu, a zatrzymał się tu jedynie przejazdem, korzystając z chwili postoju w trakcie ewakuacji z Warszawy personelu Polskiego Radia, którego był wówczas pracownikiem. Postanowił po prostu skorzystać z usług fryzjera. Wyjątkowo drastyczny przypadek kataklizmu ingerującego w ludzkie plany… .
Wśród czechowiczianów przechowywanych w Zbiorach Specjalnych WBP poczesne miejsce zajmuje z pewnością rękopis Józef Henryk Czechowicz. Drobne utwory i notaty z lat 1931-1939 (sygn. 2301), zawierający między innymi wiersze: Mury nagrzane (1931 – z autografem autora), Wspomnienia z bruku paryskiego (5 I 1932) oraz przekłady z M. F. Lermontowa dedykowane ks. L. Zalewskiemu z roku 1932: Są słowa, Szczyt, Pan, Modlitwa. Te ostatnie mają formę niewielkiej książeczki, własnoręcznie napisanej i oprawionej w okładkę z szarego papieru, z rysunkiem zrobionym ołówkiem. Kolejne utwory skreślone ręką poety znajdziemy także w zgromadzonych – w latach 1934-1939 – przez ks. Ludwika Zalewskiego Materiałach do „Antologii współczesnych poetów lubelskich” (sygn. 2156). Szczęśliwie całe przedsięwzięcie doszło do skutku tuż przed wybuchem wojny i antologia ukazała się drukiem, w serii Biblioteka Lubelska wydawanej przez Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Lublinie. Dla Czechowicza miała być też Antologia próbą pogodzenia skłóconego środowiska literackiego, próbą niestety nieudaną . Prezentowane materiały zawierają korespondencję i utwory nadesłane przez lubelskich poetów – Czechowicz przygotował m. in. wiersze: Hymn, Kaplica na zamku, Preludium i Prowincja w nocy. „W tym straszliwym zamęcie” – pisał we wstępie Czechowicz – „w którym jedyną troską społeczeństw jest, czy wojna będzie dziś, czy jutro, w tej epoce nie do opisania, wieszczonej przez średniowieczne proroctwa, obliczające koniec świata na rok 1944, gdzież znaleźć grunt pod nogami? Czego mają dotknąć upadający w nawałnicy, by odżyć, by zaczerpnąć siły nowej?” Biorąc poprawkę na swoisty fatalizm charakteryzujący postawę Czechowicza, obsesję własnej śmierci, trudno przecież nie zgodzić się z tymi słowami, zwłaszcza wtedy, gdy zna się tragiczny kontekst historyczny.
Być może wojna zniweczyła też i inne plany poety, który na wieść o możliwym wakacie na stanowisku dyrektora lubelskiego Domu Pracy Kulturalnej pisał, w kontekście swej ewentualnej kandydatury na to stanowisko: „Bardzoby mi się to uśmiechało i myślę, że mógłbym będąc owym kierownikiem niemało dobrego uczynić (…)”. I dodawał: „Natomiast wydaje mi się, że dla Instytutu Lubelskiego byłoby rzeczą ważną schwytanie takiego jak niżej podpisany ptaka” . Cytowane słowa pochodzą z listu skierowanego przez Czechowicza do ks. Ludwika w czerwcu roku 1939, listu skreślonego charakterystycznym pismem na papierze przyozdobionym małym kolorowym witrażem – a to tylko jeden z listów, znajdujących się w Korespondencji ks. Ludwika Zalewskiego z lat 1918-1952 (sygn. 2264).
Warto też sięgnąć do innych materiałów, które choć nie są autorstwa samego poety, zawierają cenne informacje dotyczące jego życia i twórczości – możemy je znaleźć m.in. w jednostkach rękopiśmiennych, noszących tytuły: Artykuły i notaty Wiktora Ziółkowskiego dotyczące Józefa Czechowicza z lat 1944-1966 (sygn. 2302) oraz Feliks Araszkiewicz: Prace i artykuły dotyczące regionalizmu lubelskiego oraz pisarzy, działaczy instytucji z lat 1928-1963 (sygn. 2068).
W dotychczasowych rozważaniach pojawiła się również postać znanego i niezwykle dla lubelskiej kultury zasłużonego bibliofila, ks. Ludwika Zalewskiego (1878-1952) – dokumenty związane z jego życiem i działalnością są także licznie reprezentowane w Zbiorach Specjalnych. Z racji przyjętej perspektywy czasowej przywołam w tym miejscu jedynie Materiały życiorysowe ks. Ludwika Zalewskiego zebrane przez Wiktora Ziółkowskiego z lat 1926-1971 (sygn. 2263), gdzie znajdują się – wśród wielu ciekawych dokumentów – dwa testamenty ks. Zalewskiego. W pierwszym z nich czytamy: „Wobec grozy wojny, w której w każdej chwili mogę zginąć…” – za komentarz do tych słów niech posłuży data sporządzenia testamentu, 10 IX 1939 r., a więc następnego dnia po straszliwym bombardowaniu miasta, w którym zginął Czechowicz. Testament drugi sporządzono w roku 1952 i jest on o tyle ciekawy, że wyjaśnia iż testator w pierwszym testamencie nieco „nagiął rzeczywistość” co do współwłasności posiadanego domu, ale usprawiedliwia to umożliwieniem przekazania spadku w niepewnych czasach wojennej zawieruchy.
W przywołanym wcześniej liście do ks. Zalewskiego wspomina Czechowicz o Domu Pracy Kulturalnej, któremu tak chętnie by dyrektorował. Dom Pracy Kulturalnej, obecnie siedziba WBP, powstał staraniem Lubelskiego Związku Pracy Kulturalnej w latach 1934-1939. Gmach, w którym miały mieścić się lubelskie instytucje kulturalne, otwarto w czerwcu roku 1939, a w uroczystościach uczestniczył marszałek Edward Rydz-Śmigły. Związek Pracy Kulturalnej natomiast zmienił w tym samym roku nazwę na Instytut Lubelski. Działalności wspomnianych instytucji, również w okresie poprzedzającym wybuch wojny, możemy przyjrzeć się w dokumentach wchodzących w skład jednostek: Dokumenty Lubelskiego Związku Pracy Kulturalnej z lat 1934-1939 (sygn. 2215), Korespondencja Lubelskiego Związku Pracy Kulturalnej i Instytutu Lubelskiego z lat 1934-1939 (sygn. 2216), Dokumenty Lubelskiego Związku Pracy Kulturalnej, Akta Komitetu Budowy Domu Pracy Kulturalnej z lat 1934-1939 (sygn. 2217) i Dokumenty Lubelskiego Związku Pracy Kulturalnej i Instytutu Lubelskiego dotyczące różnych spraw kulturalnych z lat 1934-1939 (sygn. 2218) .
W przywołanych materiałach groza wojny jest obecna w sposób mniej namacalny niż ma to miejsce we wspomnieniach osób, które opisywały ją bezpośrednio. W tym kontekście prawdziwym skarbem Zbiorów Specjalnych są wspomnienia Janiny Mally (1897-1975) – Ze wspomnień dyrektorki III Państwowego Liceum i Gimnazjum im. Unii Lubelskiej w Lublinie 1939-1944 (sygn. 2220). Jest to materiał cenny również dlatego, że jej relacje spisywane były w większości na gorąco – w trakcie samych wydarzeń lub tuż po nich, w sposób – można by rzec – reporterski. Zwracamy na to uwagę, jako że wiele wspomnień spisanych po latach zawiera opinie i oceny wygłaszane z perspektywy lat , czasem niekiedy z uszczerbkiem dla autentyzmu .

fot. 292/IV (L. Hartwig)
J. Mally Ze wspomnień dyrektorki III Państwowego Liceum i Gimnazjum im. Unii Lubelskiej w Lublinie 1939-1944 (rps. 2220 k. 2)
Zbiory WBP w Lublinie
Narracja autorki rozpoczyna się w sierpniu roku 1939 i opisuje przygotowania do wojny, takie jak kopanie rowów przeciwlotniczych, czynność ze względu na niewielką ilość osób, skromne zasoby sprzętu (sześć łopat) i ubite podłoże szkolnego boiska, nie mającą zbyt wielkiego sensu („wiem, że to niemożliwe” ). Mally dostrzega bezsensowność sytuacji – opisuje zburzenie drewnianego płotu oddzielającego zabudowana szkolne i sióstr Urszulanek, powtarza, zapewne za czynnikami wojskowymi, że „To podobno w obawie przed gazami”. Oddana jest również atmosfera niepewności i oczekiwania – uczennice przychodzące do kancelarii szkoły i pytające o to, czy rok szkolny rozpocznie się w terminie („Cóż możemy im odpowiedzieć?”). W dalszej kolejności następują opisy działań wojennych – pierwszy nalot 2 września wzmaga poczucie beznadziejności: „Po pierwszym nalocie odrazu orientujemy się, że i piasek i łopaty i nasz dyżur na strychu i komendanctwo – to fikcja”. Wkrótce potem budynki szkolne zostają zajęte przez wojsko, z przeznaczeniem na lazaret: „Chorzy wymierają jeden po drugim. Nic na to nie można poradzić.(…) Każdego ranka wchodzi się do gmachu z lękiem: ile łóżek zastanie się pustych.” Kolejne bombardowania stają się codziennością – tylko wspomniane już wcześniej „czechowiczowskie” bombardowanie z 9 wrześnie jest opisane nieco szerzej – którego siła wynikała prawdopodobnie z faktu, że w lubelskim Hotelu Victoria, który legł wówczas w gruzach, miał przebywać ewakuowany rząd. Wspomnienia Janiny Mally z pewnością zasługują na to, by poświęcić im znacznie więcej miejsca – tutaj w charakterze podsumowania ograniczę się tylko do jeszcze jednego cytatu: „Staram się nie rezygnować z codziennych powszednich zajęć. Staram się utrzymać siebie i swoich pracowników w przekonaniu, że życie musi się toczyć normalnie. Polewamy trawę i kwiaty w ogrodzie. Staje się to dla nas symbolem wiary, że świat wbrew temu, co się dokoła dzieje, wróci do życia.”
To tylko kilka przykładów pokazujących, że nawet tematy pozornie nieinteresujące, ale ukazane przez pryzmat odpowiednio dobranych i zaprezentowanych źródeł historycznych, w bardzo dużym stopniu zyskują na atrakcyjności. Ze wspomnianych we wstępie powodów pominęliśmy szereg rękopisów, w tym niezastąpioną w takich badaniach korespondencję. W Zbiorach Specjalnych WBP przechowywanych jest dużo rękopisów o tym charakterze – zainteresowanych zachęcamy do samodzielnych poszukiwań.
Musimy pokrótce zatrzymać się i przy innych zbiorach. Nieocenionym źródłem informacji są fotografie i pocztówki – cenne są zwłaszcza te pierwsze, a to ze względu na ich zdolność do uchwycenia zdarzeń w momencie ich dziania się, w odróżnieniu od pocztówek powstających głównie z myślą o pokazaniu miejsc reprezentacyjnych. Nie sposób przy tej okazji nie wspomnieć choćby słowem o rodzinie Hartwigów – Ludwik był znanym lubelskim fotografem i właścicielem zakładu fotograficznego, zniszczonego przez niemieckie bomby w dniu 9 września – los chciał, że przepadła w ten sposób bezcenna kolekcja negatywów, dokumentujących między innymi życie codzienne Lublina w latach 1918-1939, przepadły też wczesne prace jego syna – Edwarda, późniejszego wybitnego, znanego na całym świecie fotografika, zaś – tak na marginesie – sam Edward Hartwig był jedną z ostatnich osób, które widziały Józefa Czechowicza przed jego tragiczną śmiercią.
Przegląd Zbiorów Specjalnych powinniśmy zakończyć przeszukaniem zbiorów kartograficznych (plany Lublina) i dokumentów życia społecznego. Dzięki temu znajdziemy np. folder turystyczny Miasto Lublin. Dni Lublina, Zamościa i Lubelszczyzny 4-11 czerwiec 1939 (sygn. XVIII A 2 d), wydany przez Referat Turystyki Zarządu Miejskiego, który jest niczym jantar, więżący w swym wnętrzu obraz miasta na trzy miesiące przed wojną. Jantar który stał się inspiracją do napisania tego artykułu.
Jedna myśl na temat “Psy wyją przed nalotem… czyli słów kilka o przydatności zbiorów specjalnych w badaniach regionalnych”