Czerwień

Czerwień. Wszechogarniająca purpura. Szkarłatna powierzchnia odkształcająca się niczym flaga na wietrze. Nagle pośrodku rozbłyska szczerozłoty promień, raz to wzmagający się, raz przygasający. Szkarłat rozbiega się w panicznej ucieczce, pojawia się ciche dudnienie z każdą chwilą potężniejące – by przerodzić się w burzliwie grzmiące gromy. Wtem rozbłysk światła, jaskrawego i oślepiającego. Blado lśniąc z promieni wynurzają się głowy. Jest ich pięć. Wyglądają jak sylwety prezydentów USA wykute w górze Rushmore. O Wielki Boże! Przecież to nie są ojce demokracji!!! Skądś ja ci znam te facjaty. Pytanie tylko skąd? Nie, nie, nie podpowiadajcie mi. Zaraz sobie przypomnę. A niech to dunder świśnie! Przecież to klasycy we własnej osobie: tow. Uljanow, Generalissimus Stalin (ach, te wąsy!), Lońka (ach, te brwi!), tow. Prezydent (ach, te wycieczki do Moskwy) i (no jakże by nie) tow. Wiesław (czyżbym wśród werbli słyszał: ludu pracujący…). Chciałoby w skale pojawić się o wiele więcej twarzy (cholera, widzę twarze z lewej strony sali sejmowej chcące wybrzuszyć się w kamieniu), ale niestety góra Rushmore przewiduje tylko pięć miejsc* – przecież i halucynacja ma swoje ograniczenia, no nie? Po chwili werble przechodzą w super-mix rootniczo-rewolucyjny (m.in. Do roboty i… inne takie). Nagle muzyka milknie, skała z klasykami rozpada się z wielkim hukiem. Cisza. Ciemność. I ten znajomy głos: Nu zajac, pogadi!…

Ej! Heniek. Wreszcie się obudziłeś. A mówiłem ci: nie pij tej ruskiej berbeluchy, bo będziesz miał halucynacje.

* – amerykańscy imperialiści mają tylko cztery głowy. My, radzieccy imperialiści, nie możemy być gorsi – dlatego mamy o jedną więcej.

Lublin, 1998-2003, 2014

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.