Dzień wczorajszy wart jest poniekąd honorowego miejsca w kronice dziennikarskiej, był to bowiem pierwszy dzień rzeczywistej zimy tegorocznej.
Przez część nocy, cały ranek i prawie do zmroku hulał sobie biały tuman śnieżny, bezczelnie wciskając się wszędzie, gdzie tylko wcisnąć się można było. Obfitość białych kryształków była nadzwyczajna, zima przyszła w spaniałej aureoli królewskiego majestatu i pokryła grubym całunem całą ziemię. Skandaliczne, pełne wybojów, trotoary, dziury i zaśmiecone trawniki, ukryły się pod warstwą śniegową.
Cieszcie się ojcowie miasta! Nikt wam nie będzie robił uwag, nikt nie będzie na was narzekał, abyście obudzili się ze śpiączki i pomyśleli o potrzebach miasta. Śnieg puszysty wyręczył was i ukrył dyskretnie „porządki” lubelskie.
Z drugiej strony przynosi ten pierwszy dzień zimowy wiele trwogi w serca społeczeństwa, szczególniej uboższej jego części. Albowiem zima ma tą własność, że domaga się cieplejszego okrycia. A czy wszyscy mogą sobie pozwolić na zakup cieplejszego ubrania, kiedy drożyzna dosięga coraz bardziej niebywałego wzrostu? kiedy życie staje się wegetacją i „pensyjki” starcza ledwie na kawałek codziennego chleba.
O, ulituj się piękna zimo i nie bądź okrutną dla tych, którzy nie mają dostojnych szat, aby należycie cię przyjąć w swoje progi.
Głos Lubelski z 27 XI 1922 r. (Nr 326)