(r) Ulica Przemysłowa, która nie jest wprawdzie przyłączoną do miasta, znajduje się jednak prawie w śródmieściu, powinna więc wyglądać troszeczkę inaczej. Ciągle słychać skargi i narzekania mieszkańców, tej ulicy na nieporządki, którym niema kto zaradzić. Chodniki przedstawiają przedziwną rozmaitość pułapek czyhających na każdym kroku na biednego przechodnia. Śnieg, gdy raz upadnie, leży dotąd, dopóki go dobroczynne słońce nie usunie. O posypywaniu piaskiem chodników mowy niema. W nocy, naturalnie, o ile nie świeci księżyc, panują tu „egipskie” ciemności. Wprawdzie przed kilkoma miesiącami postawiono parę słupów do latarń, a nawet mówią, że podobno palono w nich jakiś czas lampy naftowe. Chcemy wierzyć, ze tak było, jednak to nic nie zmienia obecnej sytuacyi. P. p. właściciele domów mogliby zupełnie wszystkie te nieporządki usunąć (nie wspominałem tu jeszcze o stanie zdrowotnym niektórych podwórek), a więc nasuwa się pytanie, czy dla zapewnienia lokatorom wygody i bezpieczeństwa, trzeba koniecznie czuć nad sobą groźbę kary administracyjnej?
Przez dwa dni w grobie.
W jednym ze szpitali kijowskich leży żołnierz, któremu groziło pogrzebanie żywcem.
„Podczas ataku nieprzyjaciela – pisze „Kijewlanin” – żołnierz otrzymał dwa postrzały z karabinu maszynowego w szyję, przyczem obydwie kule przebiły szyję w pobliżu najważniejszych arteryi. Żołnierz wpadł w głębokie omdlenie i dlatego zapewne nie zauważyli go sanitaryusze rosyjscy, którzy, uważając go za umarłego, pozostawili go na polu bitwy. Potem część zaatakowanej piechoty odeszła na inna pozycję i na polu bitwy ukazali się sanitaryusze austryaccy. Ale ranni już byli zabrani, więc saniataryusze austryaccy zaczęli grzebać poległych, przyczem razem z dwoma poległymi wrzucili do naprędce wykopanego dołu owego rannego żołnierza, a nad tym grobem ustawili ociosany krzyż. Tymczasem artylerja rosyjska znów zaczęła ostrzeliwać to samo pole, wypierając piechotę austryacką, więc saniatariusze-grabarze przerwali swoją pracę pozostawiając niezasypany grób.
„Była noc głęboka – opowiada ranny – kiedym się ocknął ze swego omdlenia. Z wielkim wysiłkiem natrafiwszy na coś miękkiego (to był trup), spróbowałem się podnieść, ale nieznośny ból zmusił mnie znów do położenia się na wznak. Padając, zobaczyłem nad sobą, na brzegu dołu, w którym leżałem, niewyraźnie bielejący w ciemności, świeżo ociosany krzyż – a obok mnie leżały dwa trupy, już zimne”.
Półświadomy stan, w którym sie znajdował ranny, pomógł mu do zniesienia okropności tych dwóch dni, które przebył w nawpół zakopanej mogile, dopóki nie znaleźli go prawie przypadkowo sanitaryusze rosyjscy, którzy podeszli do grobu. Ranny ten obecnie już jest rekonwalescentem.
Głos Lubelski z 10 I 1915 r. (Nr 10)