Ogniu krocz ze mną! Nawet Zamojską…

POCZ_ZST

Pożar na jezdni.

W dniu wczorajszym Straż Ogniowa Miejska, władze policyjne i publiczność, akurat w samo południe, zaalarmowane zostały olbrzymim słupem gęstego dymu nad ulicą Zamojską. Kto żyw spieszył na miejsce pożaru, a zbliżywszy się do płonącego objektu, doznawał wrażenia, iż płonie conajmniej pół miasta. Gęste kłęby dymu wypełniły ulicę tak, że trudno było cokolwiek dojrzeć, jadące w kierunku stacji oraz od strony przeciwnej furmanki, powozy, platformy, auta, wstrzymane pokazem na środku jezdni, stłoczyły się i zmieszały, wywołując gwar i rwetes nie do opisania. Na dobitek zatrzymani również przechodnie i gromady ciekawskich tak zapchały część jezdni i chodników bliżej miejsca pożaru, że trudno się było przecisnąć, a tembardziej cokolwiek dojrzeć. Policja z trudem utrzymywała porządek.

I cóż się okazało? – Oto przed kwadransem w tem samem miejscu podobno samochód p. F. właściciela fabryki cykorji na Przemysłowej zaopatrywał się w benzynę, dzięki nieostrożnemu wlewania do zbiornika rozlała się po jezdni i wąskim strumykiem spłynęła do rynsztoka. Według innej wersji benzyna rozlana została na skutek rozbicia się wielkiego butla – z tym płynem na przejeżdżającym wozie ciężarowym. To drugie zdaje się być prawdopodobniejsze. Otóż któryś z przechodzących „gavroche’ów” lubelskich, pragnąc widać urządzić sobie bezpłatną iluminację, Straży Ogniowej przejażdżkę, a współtowarzyszom uciechę – rzucił na spływającą benzynę zapałkę. Buchnął płomień… Na nieszczęście w tym czasie przejeżdżał tamtędy kmiotek z wozem dobrze naładowanym słomą. Płomień wdarł się na wóz i popełznął na szczyt stosu słomy, obejmując ją w oka mgnieniu ze wszech stron. A, że słoma była wilgotna, przeto efekt pożaru zaznaczył się jedynie w olbrzymich kłębach gęstego dymu zaściełającego częściowo ulicę. Konie w mig odprzęgnięto, wóz wywrócono, a resztki dopalającej się słomy ugasiła Straż Ogniowa kilku strumieniami wody puszczonej z hydrantu. Poszkodowany został jedynie kmiotek, który w biały dzień na równej drodze i prawie w śródmieściu stracił „nieodwołalnie” wóz słomy. W pół godziny później ruch uliczny na Zamojskiej był już normalny.

El.


= Druga ofiara czepiania się autobusów. (z) W dniu onegdajszym o g. 8-ej wieczorem zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, który omal nie skończył się śmiercią. Mianowicie do jadącego w kierunku stacji jednego z kursujących autobusów uczepił się 16 letni Józef Michaluk, który koło komisarjatu (ul. Foksal) dostał się nagle pod koła samochodu, odnosząc ciężkie obrażenia cielesne. Wezwane na miejsce wypadku Pogotowie Ratunkowe przewiozło nieszczęśliwą ofiarę na stację, skąd po udzieleniu mu pierwszej pomocy lekarskiej (Michaluk ma silnie potłuczoną głowę oraz wybite 2 zęby) – odwiozło go do domu rodziców przy Namiestnikowskiej 22. Jest to już drugi nieszczęśliwy wypadek czepiania się autobusów, w ciągu tak krótkiego czasu. Należałoby jak najszybciej złu zaradzić.

Głos Lubelski z 20 I 1925 r. (Nr 20)

Ilustracje ze zbiorów Biblioteki Cyfrowej WBP w Lublinie
i-hate-facebook1Polub Gabinet na Facebooku!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.