Fabryka samolotów E. Plage i T. Laśkiewicz w Lublinie.
Flirtujący pilot.
W dniu wczorajszym, w godzinach porannych wyruszył z lotniska fabryki samolotów Plage i Laśkiewicz na krótką przejażdżkę pilot fabryczny, szybując przez czas dłuższy ponad głowami uśpionych jeszcze mieszkańców. W czasie lotu, dzielny lotnik pozwalał sobie na przeróżne, najbardziej zawiłe i brawurowe „beczki” i „korkociągi”, aż wreszcie znudzony snać jazdą, postanowił powrócić na lotnisko. Jak zwykle więc, zatoczył ponad terenem fabrycznym olbrzymi łuk i począł obniżać się do lądowania. W tym momencie jednak spostrzegł, gdzieś w oddali łopoczącą na wietrze sukienkę, skierował zatem aparat w tym kierunku i jakgdyby chcąc popisać się przed nadobną właścicielką rozwiewanych szat, na niewielkiej wysokości od ziemi, powtarzać począł swe karkołomne „sztuczki”. Efekt, jak efekt, wypadł nader okazale. Wypadłby jednak stokroć razy lepiej gdyby nie zwykły w takich razach fatalny przypadek. Nieznaczny bowiem [d]efekt w aparacie zmusił odważnego pilota do natychmiastowego lądowania na zupełnie nieodpowiednim terenie, nieopodal przedmieścia Kośminka. Stało się. Nie tracąc przytomności umysłu pilot spokojnie rozpoczął lądowanie na grzęzłym kartoflisku. Kółka samolotu napotkawszy grubo miękki grunt miast potoczyć się z aparatem w dal nagle uwięzły, a rozpędzony całą siłą motoru aparat wywinął koziołka i legł w ciemnym, obrzydliwym błocisku. Zapewne też miękkiemu owemu terenowi zawdzięczając dzielny lotnik wyszedł z owej opresji bez szwanku. Nie da się niestety powiedzieć tego o aparacie.
Skutkiem „plajty” został on niezbyt znacznie coprawda, ale cokolwiek uszkodzony. Na miejscu niefortunnego tego lądowania zebrał się niezadługo spory tłum gapiów, komentując najróżnorodniej przyczyny omal, że nie nowej katastrofy pod Lublinem i lejąc już gorzkie łzy nad świeżym „grobem” polskiego lotnika.
= Aleja Zygmuntowska. (m.) O ile kto nie zna topografii miasta, tego informujemy, iż jest to droga, prowadząca od ulicy Zamojskiej przez łąki do ulicy Szopena. Czy posiada ładne drzewa? Po co? Przecież to dopiero pomysł afiszowy poza którym kryją się dobre chęci Magistratu. A gdyby tak tego roku jesienią dla nieośmieszania, „aleji” wkopano parę drzewek – co? I droga by się wzmocniła i „aleja” byłaby aleją.
= Nie całą noc. (w.) Jesteśmy proszeni o zaznaczenie, że p. P nauczycielka muzyki zamieszkała w pensjonacie Z. przy ulicy Szpitalnej gra na fortepianie nie całą noc, ale od godziny 10 rano do godziny 9 wieczorem.
[PONIŻEJ DWA FRAGMENTY FILMU „WSCHÓD I ZACHÓD”‚
– Niedoszłe „powstanie” na Wołyniu. Dn. 4-go lutego odbędzie się w Równem rozprawa w trybie doraźnym przeciw bandzie, która za pieniądze sowieckie przygotowywała wybuch zbrojnego „powstania” na Wołyniu.
Przed sądem stanie trzech głównych organizatorów i szpiegów sowieckich, a to: Mikołaj Kałyńczuk, Samuel Radkinia i Jonasz Romanow.
Nadto na ławie oskarżonych zasiądzie 16 agitatorów i kurjerów bolszewickich.
Jak zdusić hydrę drożyzny mięsnej.
Jedną z kardynalnych przyczyn drożyzny mięsa i chleba, tych najniezbędniejszych artykułów codziennej potrzeby i powszechnego użytku, jest zupełne prawie „opanowanie u nas hurtowego handlu tymi artykułami przez żydów”. Oni to samorzutnie, z semicką solidarnością organizując się w trusty, dyktują nam ceny tych artykułów i regulują podaż w celach spekulacyjnych. Olbrzymie kapitały dają im możność skutecznego zwalczania pomniejszych przedsiębiorstw handlowych chrześcijańskich.
Ukarany bluźnierca.
(m) Znany na gruncie Lublina histerjon-prelegent p. Wieniawa-Długoszowski umieścił w jednym z numerów łódzkiego „Kurjera Wieczornego” artykuł, w którym w sposób sarkastyczny i ostry wyraża się o klerze polskim, krytykując jego działalność jako tego, który korzystając z nieuświadomionych mas, „pędzi owce tak, jak im się podoba”.
W dalszym ciągu p. Wieniawa-Długoszowski wyraża się o ceremoniach kościelnych z niebywałem lekceważeniem.
„Naturalnie, księża wynaleźli post, ale do czego? – do ćwiczenia żołądka” i t. p.
Artykuł ten rozpoznawał w dniu 16 b. m. łódzki Sąd Okręgowy a ponieważ ani p. Długoszowski ani jego obrońca do sprawy nie stanęli, postanowiono przeto rozpoznawać ją w nieobecności oskarżonego.
Zbadani świadkowie i biegli zeznali, że istotnie artykuł ten miał na celu szerzenie nienawiści wśród wyznawców Chrystusa.
Zdaniem biegłego, artykuł jest karalny przez Kościół.
Prokurator w przemówieniu swem ostro napiętnował działalność p. Długoszowskiego, dodając, że nie zależy mu na wysokości wyroku, jeno stanowczem ukaraniu.
Sąd, po naradzie, wydał zaoczny wyrok, mocą którego p. Tadeusz Wieniawa-Długoszewski skazany został na 4 miesiące więzienia.
Głos Lubelski z 18 I 1925 r. (Nr 18)
Ilustracje ze zbiorów Biblioteki Cyfrowej WBP w Lublinie