Z „Kuriera” wycięte… [4] Poezja lubelskich ulic

Posucha w lubelskiej prasie sprawiła, że znów sięgamy do roku 1957. Niestety, w gazetach z czasów I wojny nadal drobne kradzieże i zakłócenia porządku publicznego, a „Express Lubelski i Wołyński” okazał się tym razem bardziej wołyński niż lubelski. Na placu boju pozostał więc jedynie socjalistyczny „Kurier Lubelski… Nie martwcie się jednak, może od lipca coś w tej materii się zmieni i jeszcze nie raz ujrzycie w tym miejscu nasze święte wezwanie „O Borze! (to taki las…), póki co, zarezerwowane wyłącznie dla epoki przedwojennej.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo oto przed Wami prawdziwa poezja lubelskich ulic. Poezja sprzed lat sześćdziesięciu, która wcale nie straciła na aktualności. A wydawać by się mogło, że budowa i przebudowa ulic uskuteczniana obecnie w naszym mieście, coś w tym względzie zmieniła. Nic bardziej mylnego! Pojawienie się nowych ulic na planie Lublina, zwiększa tylko ilość ulic nie leżących „Naprzeciw Ratusza”. Wadą tą obarczona jest więc nie tylko Szewska, ale i wiele, wiele innych… Na przykład Wesoła:

 

Również ulica Narutowicza nie miała tyle szczęścia, by leżeć „naprzeciw Ratusza” – mało tego, znajdowała się również z dala od… Okręgowego Przedsiębiorstwa Handlu Opałem. A cóż wspólnego ma asfaltowanie ulicy z opałem? – zapytacie. Ano ma. Wybaczcie, ze nie będę się zagłębiał w szczegóły techniczne procesu asfaltowania, ale węgiel był do tego niezbędny. Niestety Rejonowe Przedsiębiorstwo Eksploatacji Dróg Publicznych przydziału węgla nie otrzymało, w związku z czym asfaltować Narutowicza nie było sposobu. I w ten oto sposób załamała się „ofensywa podjęta przez Miejska Radę Narodową przeciw złym drogom”. Od tamtych czasów minęło sześć dekad… czyżby obecnie Pan Prezydent też nie miał węgla?

Kolejną ulicą „z dala” był też Lipowa, która doczekała się nowych bloków, lecz nie chodników.  Zamiast nich ulicę zdobiły leżące na stertach – dość długo – płyty chodnikowe:

Jak czytamy w „Kurierze”, problemem porozrzucanych płyt chodnikowych mogliby się zająć miejscowi chuligani. Niestety ci zajęci byli zupełnie inną działalnością, prowadzoną tradycyjnie w rejonie ulic Rusałki, Buczka (obecnie Zamojska), Przemysłowej i 1-go Maja (obecnie Fabryczna). Dziś tamtych chuliganów już nie ma, możecie się jednak spotkać z ich wnukami. Adres już znacie:

Myślałby kto, że już czas na zmiany… Czas najwyższy! Ale jak, skoro zegarków już nie ma. Przynajmniej w tym miejscu Krakowskiego Przedmieścia, gdzie 60 lat temu dzielny kierownik Stępień tak ładnie zorganizował sprzedaż 110 niemieckich zegarków po 300 złotych. Śp. Kalicki, gdyby żył, na trzeźwo by tego nie ogarnął.

I dlatego Kanadyjczycy wymyślili trzeźwometr…

„Kurier Lubelski”  nr 74-75 z 20-21 VI 1957 r.

Ilustracje ze zbiorów własnych (foto) i Lubelskiej Biblioteki Wirtualnej (prasa)i-hate-facebook1Polub Gabinet na Facebooku!
Copyright© Gabinet Osobliwości

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.