Z „Kuriera” wycięte…[3] Wczoraj i dziś

Prawdziwy Plac Litewski. Tak wyglądał przed zniszczeniem…

Wczoraj i dziś. Co można powiedzieć na ten temat, nie uciekając się do banalnych i oczywistych stwierdzeń, że wczoraj był poniedziałek, a dzisiaj jest wtorek? Lub inne, dowolne dni tygodnia… Dlatego też lepiej wygląda stwierdzenie, że mamy obecnie czerwiec, a niekiedy – z reguły raz w tygodniu – również niedzielę. I od pewnej, czerwcowej niedzieli rozpoczynamy dzisiejszą wędrówkę po Lublinie z roku 1957.

W dzisiejszych czasach zastanawiają się różne mądre głowy… Przepraszam! Nie potrafię kłamać: żadne tam mądre, już raczej łyse i nie z Lublina. Mniejsza o to. Napiszmy więc, że unoszą się w powietrzu różne koncepcje przywrócenia miastu jego głównej rzeki, czyli Bystrzycy.  Tymczasem, jak widzicie poniżej, Lublinianie potrafili korzystać ze swojego Nilu bez konieczności uciekania się do projektów, planów i innych pomysłów na przeistoczenie kolejnego skrawka miasta w pustynię wzorem  Żrewitalizowanego Placu Litewskiego… Było ciasno, było gorąco, nie było Zalewu, ale było:

No więc, jesteśmy nad wodą: słońce pali niemiłosiernie, upał daje się nam we znaki – jednym słowem człowiek wysycha na wiór i chętnie by się czegoś napił. Ot, chociażby mleka. Byle jednak nie sfałszowanego:

Ale mleko nie dla wszystkich, wszak „prawdziwy student” nie skala swego szlachetnego gardła byle cieczą, na dodatek białą i od krowy. Wszak lepsze i zdrowsze są napoje pochodzenia roślinnego. A potem zdziwienie, że na miasteczku akademickim dzikie wrzaski, strumienie wody i grad butelek.  Całe szczęście, ze dzisiejsi studenci już tacy nie są! Nie leją kubłami wody, a w miasteczku akademickim nie słychać dzikich wrzasków i gradu butelek. Miasteczko śpi spokojnie, w przeciwieństwie do reszty miasta….Za sprawą pewnej firmy o ładnej nazwie, rozlała się ta zaraza po całym naszym (coraz mniej) pięknym mieście. Nie wierzysz Czytelniku? Jeśli się nie lękasz, zajrzyj – od czasu do czasu – na zieloną Rusałkę.

Ale, że „przecież młodzież musi się wyszumieć i gdzieś w końcu dać wyraz swym najniższym instynktom, rezultat jest taki, że miasto Lublin zarasta brudem i śmieciem się zasypuje. Lecz nie młodzieży to wina, a zaniedbanie władz miasta, które już nie plakatują naszych ulic specjalnymi regulaminami sanitarno- porządkowymi, które musiały być wywieszone i ściśle przestrzegane w każdej nieruchomości.

Czyżby zupełny brak wiary w sprawczą moc Słowa? 

„Kurier Lubelski”  nr 72 z 19 VI 1957 r.

Ilustracje ze zbiorów własnych (foto) i Lubelskiej Biblioteki Wirtualnej (prasa)
i-hate-facebook1Polub Gabinet na Facebooku!
Copyright© Gabinet Osobliwości

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.