Tragiczna śmierć posła Nakoniecznego. Wieść o strasznym wypadku obiegła nasze miasto lotem błyskawicy, budząc wśród przyjaciół politycznych i osobistych ś. p. zmarłego wrażenie gromu, który spadł z nieba jasnego.
Od piątku do niedzieli rano bawił ś. p. Nakonieczny w Lublinie, zdrów, jak zawsze wesół, pełen zapału do nowej pracy, która się przed nim po powrocie z Piotrogrodu otworzyła – pracy wśród ludu, którejś zaniedbanie w społeczeństwie silnie odczuwał, widząc jasne niepożądane objawy oportunizmu i zamętu pojeć na wsi.
W uzupełnieniu wiadomości wczorajszej donosimy, że ś. p. wróciwszy onegdaj w południe do domu w Garbowie, wyjechał po obiedzie ns rowerze do Kurowa, gdzie miał interesy w gminie. Za Markuszowem, wskutek znacznego wzniesienia drogi, zsiadłszy z roweru szedł pieszo. Wówczas to dopędził go samochód, którym jechali oficer i dwaj żołnierze, szoferzy, celem wypróbowania nowej maszyny.
Gdy się samochód zrównał z prowadzącym rower Nakoniecznym, zaczęła się między nim a oficerem przygodna pogawędka, poczem ś. p. poseł siadł na przednim siedzeniu obok oficera i wstawił rower do samochodu. Z tyłu siedzieli obaj żołnierze.
Samochód popędził szybko. Kierował nim oficer. W pobliżu Kurowa miano wymijać furmankę, której woźnica starał się zboczyć. To utrudniło wyminięcie, samochód uderzył kołem o stos kamieni i wywrócił się. Poseł Nakonieczny upadł twarzą na ziemię, a samochód przygniótł go, gruchocząc mu tylną część czaszki. Po kilku minutach agonii, Nakonieczny skonał. Obok niego leżał trup jednego z szoferów. Drugi szofer i oficer ocaleli, ponosząc lekkie obrażenia.
Ponieważ ruch na szosie był duży przy niedzieli, zbiegli się zewsząd ludzie, przybył na miejsce dr. Wysocki i p. Kochanowski, przybyły też miejscowe władze z Kurowa.