* – bór to taki las. Wątpliwość nie w czas!
PARI-BANU
Przyjęło się, że rok 1939 to nieszczęsny wrzesień i wybuch II wojny światowej. Jednak zanim do tego doszło, czyli przez osiem miesięcy, życie toczyło się normalnym, niewojennym trybem. Nim nastał wrzesień, był wszakże maj, jak w każdym innym roku usadowiony wygodnie między kwietniem i czerwcem. I nawet jeśli słychać było pierwsze pomruki wojennej zawieruchy, życie toczyło się utartymi koleinami, a ludzie żyli codziennymi sprawami…
14 maja w Lublinie – jak donosił Głos Lubelski – nie było zbyt ciepło, a temperatura… a temperatura wiosny niestety nie czyniła:
Z kolei jednym z problemów nurtujących czytelników Expresu Lubelskiego i Wołyńskiego była komunikacja zbiorowa: dziennik opublikował obszerny artykuł o przedsiębiorstwie, które niegdyś kulało, lecz dziś zaczęło świetnie prosperować. Mowa o jednym z najbardziej rentownych i najbardziej dynamicznych przedsiębiorstw zarządu miejskiego, jakim w roku 1939 była Miejska Komunikacja Autobusowa w Lublinie:
Zły stan, w którymś się niegdyś MKA znajdowała, nie był jednak wynikiem złej przemiany materii, choć – jak wiadomo – ta powoduje z reguły szereg rozmaitych dolegliwości: bóle artretyczne, łamanie w kościach, bóle głowy, et cetera, et cetera (pełna lista poniżej). Podsumowując, choroby złej przemiany materii niszczą organizm i przyśpieszają starość, ergo skracają życie, zaś ja – wzmianką o Cholekinazie – umykam od wysnuwania analogii MKA – MPK lub ZTM, której niektórzy z Was w tym miejscu oczekują:
Lecz życie skrócone wskutek materii nie najlepszej przemiany, wciąż pozostaje życiem: dlaczegóż więc go sobie nie umilić? Nie trzeba zbyt wiele, wystarczy kupić aparat na raty:
A wtedy, oprócz umilenia, zyskujecie niepowtarzalną okazję uwiecznienia chwil i miejsc niezwykłych. Takich jak np. jedna z najgorzej przedstawiających się pod względem sanitarnym dzielnic Lublina t. zw. Bronowice, która to dzielnica dziś jest… No dobrze: która to dzielnica dziś jest tą najbardziej zaniedbaną? Na Wasze odpowiedzi czekają komentarze pod tekstem.
Wystarczyło jednak wyjechać z waszym nowym aparatem za miasto: jeśli się miało szczęście (lub jak zauważyli, że „kamerujecie” – nieszczęście), by sfotografować zbrodnicze harce wiejskiej chuliganerii, którą Express zaliczał do zdecydowanych wrogów elektryfikacji
Najlepszą receptą na wszystkie lubelskie problemy okazało się jednak PARI-BANU, jasnowidzące-medium, które postanowiło w tych dniach na bardzo krótki czas zatrzymać się w Lublinie:
I wiecie co? Na dobre zadomowiło się w naszym mieście! Tyle, że już nie przyjmuje w domu Nr. 4 m. 8 przy ulicy Wieniawskiej. Dziś wprawdzie nadal rezyduje na Wieniawskiej, ale chyba przeniosło się pod czternastkę…
„Głos Lubelski” nr 130 z 14 V 1939 r. i „Express Lubelski i Wołyński nr 130 (wraz z dwoma dodatkami) z 14 V 1939 r.