Krótki tekst ratunkowy czyli dyliżansem po zdrowie

1

W marcu roku 1936 zdarzyło się w Lublinie coś tak potwornie koszmarnego, że aż… w sumie, tak naprawdę, to nie wiemy co… Wiemy jedynie, że niejaki Rembkowski (imienia niestety historia nie przekazała potomności), słowem obraźliwym ranił ciężko pana Jabłońskiego. Dlaczego? Co nim powodowało? To właśnie owa wielka niewiadoma: sprawa musiała być poważna, a pan Jabłoński prawdopodobnie zażądał satysfakcji. Możliwe też, że zagroził wstąpieniem na drogę sądową. Rembkowski, ochłonąwszy, najwyraźniej zmitygował się, a zdając sobie sprawę z ewentualnych skutków swej zapalczywości, postanowił działać. Niestety nie wiemy jak wyglądały rozmowy pokojowe szanownych adwersarzy: wiadomo tylko tyle, że efektem stało się porozumienie: Rembkowski na wezwanie p. Jabłońskiego odwołał obraźliwe słowa. Ponadto przekazał 3 złote na Pogotowie Ratunkowe…

2…Pogotowie Ratunkowe, które było – zdaniem Expressu Lubelskiego i Wołyńskiego – jedyną w mieście instytucją pracującą z tak wielkim poświęceniem dla dobra społeczeństwa. Pracę Pogotowia obrazowały nie tylko statystyki: jak sam już zapewne dostrzegłeś, Szanowny Czytelniku, codziennie w kronikach wypadków codziennych wszystkich pism, dostrzegamy stale powtarzający się zwrot „pierwszej pomocy udzieliło Pogotowie Ratunkowe”. Oczywiście, jak napisała gazeta, to tylko suchy zwrot, nie oddający nawet w części wielkiego wysiłku samarytańskiego, tej niezwykle pożytecznej instytucji. Niestety instytucja tak istotna dla całego Lublina, nie miała stałych źródeł finansowania swej działalności – dochody Pogotowia składały się ze składek nielicznych członków, wpływających – jak zauważył „Express” – dosyć nieregularnie oraz ofiar publicznych. Ale to było zbyt mało, nawet na skromne pensje personelu, pracującego bez przerwy całą dobę, nie mówiąc już o zakupie niezbędnych środków leczniczych i opatrunkowych. Tak finansowane Pogotowie, niejeden raz zetknęło się nawet z groźbą likwidacji! A jeśli chodzi o karetkę… o Borze! (to taki las): jaką znowu karetkę?! Zapewne w całej cywilizowanej Europie, w mieście posiadającym taką ilość ludności jak Lublin, niema konnej karetki Pogotowia Ratunkowego. A Lublin, miasto mające ambicje europejskie miał karetkę z konnym zaprzęgiem… W dodatku w stanie technicznym, w skrócie zwanym lada moment może rozlecieć się na kawałki. „Wandę” – jak Express nazwał konną karetkę – postanowiono zastąpić automobilem z prawdziwego zdarzenia, w tym celu powołując do życia komitet Zakupu Karetki Samochodowej i licząc na ofiarność społeczeństwa lubelskiego. Inicjatywa ze wszech miar słuszna i – zdaniem gazety – nikt nie powinien odmówić zadeklarowania ofiary bodaj najmniejszej, bodaj groszowej, ponieważ dając na karetkę Pogotowia nigdy się nie wie czy kiedyś nie odda nam ona usługi – nam, lub naszym najbliższym.

3I co z tego wynika? Że KOSMOS to prawdziwa muzyka!   

 

Express Lubelski i Wołyński z 22.III.1936 r. (Nr 82)

Ilustracje ze zbiorów Lubelskiej Biblioteki Wirtualnej
i-hate-facebook1Polub Gabinet na Facebooku!
Copyright© Gabinet Osobliwości

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.