ZANIEDBANE PRZEDMIEŚCIA
I FATALNY STAN ULIC
To jedna z największych bolączek Lublina.
Jedną z większych bolączek Lublina jest fatalny stan wielu ulic. Często pozbawione bruku, pełne błota lub tumanów kurzu, często stanowią naturalne ścieki dla złowonnych substancyj zlewających się na nie z podwórzy domów. Jasnem jest, że miasto nie ma środków by za jednym zamachem doprowadzić wszystko naraz do porządku, często jednak pewnego rodzaju niedbalstwo czynników jest powodem tego przykrego i antysanitarnego stanu rzeczy.
Weźmy naprzykład ulicę Wesołą. Była ona częściowo wybrukowana od ul. Rusałki do Nr. 10. Gdy przeprowadzono kanalizację, brukowana część ulicy została rozgrzebana i nie pomyślano jakoś o naprawieniu jej do tej pory, choć łatwo chyba było stosunkowo z tem się uporać.
Pisaliśmy już o zniwelowanych ulicach na Wieniawie czy Czechówce, gdzie pozostały po niwelacji doły i rozmiękła glina. Pisaliśmy o fatalnym stanie sanitarnym niektórych ulic, co znalazło wyraz we wnioskach Klubu Narodowego w Radzie Miejskiej.
Potrzeby Lublina są jednak w tym względzie tak wielkie, przedmieścia tak zaniedbane, że o samym Kośminku, czy Dziesiątej możnaby pisać tomy.
Na ostatniem posiedzeniu Rady Miejskiej znów wypłynęło kilka spraw tego rodzaju. Klub Nar. poruszył sprawę ul. Wesołej oraz sprawę ul. Krzywej. Ul. Krzywa idzie brzegiem góry czwartkowej, a że góra się obsypuje, jezdnia ul. Krzywej jest już naruszoną w kilku miejscach. W dodatku ogrodzenie brzegu góry, złożone z pali i drutów kolczastych, zostało w ciągu zimy rozebrane na opał przez biedotę miejscową. Niewiele brak, a cała ta ulica ulegnie ruinie.
Nie chodzi więc o to, aby magistrat zrobił wszystko naraz, a tylko o to, żeby zrobiono co można tam, gdzie potrzeba jest największa. Tymczasem mieszkańcy Lublina skarżą się, że istnieją w mieście dzielnice uprzywilejowane, gdzie magistrat czyni chętnie wszelkie inwestycje i inne znów dzielnice, które nie mogą się doczekać zaspokojenia najprymitywniejszych potrzeb.
Nie zaszkodzi omówić to, co się dzieje blisko już śródmieścia bo na Podwalu. Nikt nie roztacza nadzoru nad zadrzewieniem stoku góry, które jest niemiłosiernie niszczone przez dzieciarnię różnego autoramentu i starszych łobuzów. W razie zniszczenia szaty roślinnej góra łatwo może zacząć się obsuwać. Na samej ulicy jest nielepiej, tok biegnący wzdłuż stoków góry jest stale zapchany, a czyszczony bywa bardzo rzadko. Śmiecie i gnój wyrzucane są często na jezdnię, a stoki góry też pełne odpadków. Ulica sama, choć boczna, ma poważne znaczenie. Stanowi najkrótsze połączenie Kalinowszczyzny z dworcem i najkrótszą drogę z dworca do dzielnicy zabytkowej.
Rozpoczyna się tuż przy Katedrze i pałacu biskupim. Gdy tu jest taki porządek, cóż mówić o dalszych dzielnicach!
Przy budżecie tegorocznym powinno się utworzyć plan najpilniejszych robót miejskich z uwzględnieniem ich kolejności, żeby nareszcie mieszkańcy mogli się dowiedzieć, która ulica i kiedy doczeka się nieco kulturalniejszych warunków.
Głos Lubelski z 18.IV.1935 r. (Nr 107)