Z „Kuriera” wycięte… [1] Najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Matki!

1 marca 1957 r. ukazał się pierwszy numer nowego, socjalistycznego „Kuriera Lubelskiego, który ze starym dziewiętnastowiecznym „Kurierem” wspólny miał chyba tylko tytuł. Nowy „Kurier” był siermiężny, socjalistyczny i przaśny – podobnie jak cała ówczesna polska rzeczywistość. Ale był… a dziś, dzięki niemu możemy odwiedzić Lublin sprzed sześćdziesięciu lat. Nasze, niepozbawione swoistego uroku, wizyty w socjalistycznym Lublinie zaczynamy z Dniem Matki w roku 1957.

Na pierwszej stronie omawianego wydania „Kurier” zdemaskował niecne knowania pracownika dyrekcji Lubelskich Zakładów Rymarskich, który sam sobie – z pomocą dyrektora rzeczonych Zakładów – przydzielił mieszkanie 28 w bloku nr 12 przy ulicy Lipowej, administrowane przez Miejski Zarząd Budynków Komunalnych. Kwiatkowskiego jednak ktoś podkablował i dzielna załoga LZR, stojąca na straży socjalistycznej sprawiedliwości, ten niecny spisek udaremniła.

Zdemaskowawszy spisek wymierzony w socjalistyczne poczucie prawa i sprawiedliwości, rzucił „Kurier” zdumionego Czytelnika na front zdarzeń cudownych i zdumiewających. Rodzi się w tym miejscu pytanie: dlaczego tygrys bengalski, miast podziwiać we wsi Chilunka zakonserwowaną głowę Yeti, podróżował ekspresem z Berlina do Hanoweru? I to jeszcze bez ważnego biletu…

I kolejne pytanie: czy wolność w roku 1957 była nic nie warta? Albo przynajmniej mniej warta niż obecnie? Do takich wniosków dojść można po lekturze relacji z rusztowań Lublina opisującej budowę budynku mieszkalnego Lubelskiej Spółdzielni Spożywców przy Placu Wolności… o przepraszam placu wolności. No i szkoda, że dziś budów nowego, lepszego Lublina nie uświetniają wiklinowe ogrodzenia…

„Społeczeństwo ma prawo wiedzieć!” uznał organ prasowy socjalistycznej sprawiedliwości i – nie owijając w bawełnę, nie przejmując się ochroną danych osobowych i dobrego imienia – opublikował listę tych, „którzy nas okradali”, ukrócając tym samym proceder nielegalnego handlu alkoholem i… flanelą.

Ale przecież wiadomo, że picie alkoholu szkodzi. Zamiast szkodliwej dla organizmu substancji, lepiej więc wlewać w siebie lemoniadę. Tyle, że nie tę o smaku wody z rzeki, produkowaną przez Wytwórnię Wód Gazowych przy ulicy Lubartowskiej 28, jak również nie tę prywatnej (z prywatnej! w dobie powszechnej własności państwowej i społecznej!) firmy „Z. Winiarczyk i S-ka” , będącą jeszcze gorszym świństwem. Na szczęście z pomocą spragnionym Lublinianom pospieszył niezawodny, jak zawsze, LSS i wyprodukował „napój bogów” czyli „Oranż-Róż”. „Oranż-Róż”? „Oranż-Żenada”? A! „OranŻada”!

Jak tak dalej pójdzie w Lublinie, to nie wiadomo co to będzie. Prorocze słowa…

„Kurier Lubelski”  nr 53 z 26 V 1957 r.

Ilustracje ze zbiorów Lubelskiej Biblioteki Wirtualnej
i-hate-facebook1Polub Gabinet na Facebooku!
Copyright© Gabinet Osobliwości

 

Jedna myśl na temat “Z „Kuriera” wycięte… [1] Najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Matki!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.