Ale przecież nie ma tragedii! Proszę zauważyć, że z całego dnia spędzanego na Lubartowskiej, tylko część czasu poświęcają raczeniu się. A co z resztą dnia? Raczej się nie raczą… problemem mężczyzn z Lubartowskiej nie jest czasami się raczenie, lecz raczej zrywanie łańcuszków, wyrywanie komórek i inne niebezpieczne dla przechodniów zachowania. Raczenia się niebezpiecznym bym nie nazwał – no chyba, że nie chcą poczęstować.
Piękno raczej nieprzemijające? Bo klimat to chyba umiarkowany. Albo i chłodny. Zabrakło mi tylko jednego w tym mistrzowskim opisie Lubartowskiej: określenia urokliwa. Jak w tym powiedzonku – jak nie urok, to sraczka…
A gdyby do takiego trolejbusu wsiadło jeszcze…
(…) pełno ludzi [w każdym wagonie]
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata, o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym – same tuczone świnie,
W dziesiątym – kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
To wiecie, co by się wówczas stało?
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał,
To nie udźwigną – taki to ciężar!

My bardzo prosimy, żeby już nie!!!
Lampa rzuca blask przyćmiony i w dół spływa cień zwierzęcy.
Z tego cienia na podłodze duszy mej już żadne ręce
Nie podniosą – NIGDY WIĘCEJ.
Źródło niesustające, wciąż w Czytelników bijące: lublin.gazeta.pl oraz, nie ponoszące żadnej winy, poezje Juliana Tuwima i Edgara A. Poe

