Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie zawdzięczało tak wiele jednemu tylko miesiącowi w kalendarzu – czerwcowi. Każdy, kto twierdzi inaczej, musi niewątpliwie być głupcem.
Winston Churchil
Żar się leje z nieba, leje się i woda, a huraganowe wiatry powalają wiekowe drzewa. Nawet te, które tak wiele dla Was znaczą. Czasami, dzień w dzień, przebijacie koło w rowerze: dzięki czemu czas wymiany koła rowerowego zbliża się do tego, co znacie z wyścigów F1. Zdarza się, że jakiś ciućmok i niewychowane panisko-chamisko zwyzywa Was, za to że jedziecie prawidłową stroną ścieżki rowerowej, a on nie. Nie ustępujecie mu drogi (bo w Polsce obowiązuje ruch… uwaga!… prawostronny!) – w rezultacie ciućmok przyzwyczajony do usłużnego ustępowania mu drogi, omal się nie przewraca (szkoda tylko, że: omal), a Wy jedziecie dalej, słysząc za sobą w szumie wiatru niknące słowa: „Ślepy jesteś!?” Innym razem, jadąc na zwyczajowy spacer nad Zalew, wpadacie w sam środek peletonu ścigających się kolarzy, bo organizator nie uznał za konieczne poinformować rowerzystów korzystających ze ścieżki rowerowej, że będą się na niej odbywać zawody. I mijacie ojca z pociechą (obaj na rowerach, z numerami startowymi) i słyszycie, jak ojciec krzyczy do małego: „Szybciej! Jedź, nie gadaj!”, a do Was zaś krzyczy: „Spierdalaj!” (no bo mu drogę blokujecie, przez co on – Czesław Lang z Pipidówki i małe Czesławiątko Langiątko, już z Lublina) nie wygra Tour de France nad Zalewem. Innym razem Wasz ulubiony kot włamuje się na parapet i wśród kaktusów urządza kuwetę – niektóre kaktusy nie wytrzymują i wychodzą z doniczek. Drugi kot, który od pierwszego różniący się kolorem (i tym, że go nie lubicie: podobnie jak ulubionego :)) kuwetuje w najlepsze w ogródku, wśród piwonii. A piwonie zakwitły Wam w tym roku tylko dwie, a to za sprawą majowych chłodów. Majowe chłody nie są jednak przedmiotem niniejszego wpisu, więc nic o nich więcej. Albo zdarza się Wam, że znacie kogoś kto potrafi swym współpracownikom przeszkadzać w pracy (głównie gadając): i jest to w porządku. Jeśli jednak ktoś inny powie choćby jedno głośniejsze słowo – wówczas gdy ten ktoś (jak twierdzi) pracuje: biada nieszczęśnikowi! Lub też mieszkacie w okolicy gdy pewna fundacja, nie pozwala Wam spać w nocy: bo organizowane przez nią ŁUP ŁUP-prezy zakłócają ciszę nocną (która zdaniem Prezydenta nie istnieje).
I to wszystko spotyka Was w czerwcu – najlepszym miesiącu w całym roku. Nie lubicie czerwca? Nie wiem dlaczego, bo przecież czerwiec to najlepszy miesiąc, i gotów jestem potykać się (nie, nie o gałęzie rzucone wichrem na ziemię) z każdym, kto uważa inaczej.
Źródło ilustracji: „Biesiada” 188o, t. 10, nr 335 – wykorzystano egzemplarz ze zbiorów Wielkopolskiej Bibliotek Cyfrowej.
