… przyciął mi wargę. Tak zdaje się, wyglądał pamiętnik Jona Arbuckle’a z komiksów o Garfieldzie. Jednym słowem było śmiesznie. Nie wiem czy i tutaj będzie równie śmiesznie. Składa się na to kilka przyczyn. Po pierwsze zdecydowanie śmieszniejszy jest diariusz prowadzony przeze mnie w zupełnie innym miejscu, ale z przyczyn natury prawnej (i obyczajowej) nie powinien być udostępniony szerokim kręgom społeczeństwa polskiego (pozdrawiam szerokie kręgi społeczeństwa polskiego!). Wystarczy powiedzieć, że niewątpliwie wściekłość na Osoby i wywoływane ich urokiem Sytuacje w niezwykły wręcz sposób wyostrza umysł i pióro. Mówiąc o piórze: jest i pióro także kolejną przyczyną, że ów dziennik może być pozbawiony lekkości, którą tekstom nadaje pióro rączo biegnące po papierze. Klawiatura laptopa, nie do końca zresztą jeszcze spłaconego (przez co nie sposób pozbyć się przykrego wrażenia, że wszystko co na niej piszę należy do wyższej kultury bańkowości – bańkowość bo w bańki nas te instytucje dobroczynno-finansowe wciąż robią), zdaje się być nie tak wdzięcznym narzędziem pisania jak zwykłe pióro, atramentem tankowane. W sumie przecież nikt nie broni wlać atramentu do klawiatury, ewentualnie pisać piórem po wyświetlanej na ekranie kartce papieru, ale – wierzcie mi – komputer nie zyska na takim zabiegu. Trzecia przyczyna nieco niższej śmieszności tego – i być może następnych tekstów – jest taka, że akurat w tym momencie nie targają mną żadne uczucia. No, może to nie do końca prawda, bo czuję pewną taką senność, ale nie o takie uczucia mi chodzi. Przez senność można co najwyżej napisać: „Dziś jesdhawfhse sogjogj vvzzzzzzz” lub inne podobne „słowa” pisane czołem spoczywającym na klawiaturze. Na marginesie: jedna z nielicznych przewag klawiatury nad piórem polega na tym, że gdy wasze czoło zetknie się gwałtownie z klawiszami to raczej nie wbijecie sobie w głowę stalówki… Nie bez przyczyny zwykło się mówić, że pióro ostrzejsze od miecza. No więc nie o uczucie senności czy też zmęczenia mi chodzi, ani dyskomfort związany z tym, że jest niedziela, późny wieczór w zasadzie, do pracy iść trzeba już za 8 godzin.
Nie, chodzi o inne uczucia, wywoływane przez zdarzenia, na które nie macie wpływu. Ba, nawet gdybyście chcieli, nie macie na nie wpływu. Może to być na ten przykład nocne wycie pijanej frampolskiej wiochy, która ostatnimi laty osiedliła się w lubelskiej „nekropolii”, traf chciał że akurat w pobliżu. A że idzie lato, robi się cieplej… no cóż słońce zawsze wywabia spod kamieni wszelkie robactwo. Chyba zaczyna mi się lepiej pisać – ciekawe dlaczego? Twórcze emocje mogą powodować też osoby, które lepiej wiedzą co jest dla was najlepsze, planują Wam wolny czas, zapraszają Was na imprezę życzliwym przeładowaniem karabinu, a potem udają zaskoczonych, że tak wielu Was przyszło. No sami widzicie – jakiś czas temu (zakładając, że owe enigmatycznie przywołane persony istnieją i powodują w rzeczywistości jakieś działania, zwrot „jakiś czas temu” byłby tożsamy z czasem zaistnienia tychże okoliczności) ten tekst wyglądałby zupełnie inaczej. Aha: pisząc osoby miałem na myśli oczywiście Osoby. I w ogóle Autor nie może odpowiadać za coś czego nie miał na myśli: skąd mam wiedzieć co tam sobie myślicie?! Milczeć! Idźcie stąd już! Sio! Milczeć! TERAZ JA MÓWIĘ! WIEM…! TAK! WIEM, ŻE NIE MÓWIĘ TYLKO PISZĘ!!! TAK SIĘ MÓWI!!! NIE! MÓWI SIĘ, NIE PISZE…! JA? CO ROBIĘ? A CO MAM NIBY ROBIĆ? PRZECIEŻ MÓWIĘ, ŻE PISZĘ! NO TAK SIĘ MÓWI TYLKO, ŻE SIĘ MÓWI PISZĄC, A SIĘ WŁAŚNIE PISZE… MÓWIĘ WAM, A IDŹCIE W CHOLERĘ, BO… ŻE CO? NO PISZĘ, ŻE MÓWIĘ, ALE TAK NAPRAWDĘ NIE MÓWIĘ TYLKO PI.. .

Przepraszam, już jestem SPOKOJNY!!!

Jeszcze raz przepraszam, ale to te głosy. Mówią że są patronami, ale nie wiemo co chodzi. Tu przerwał… aby podziękować swoje Siostrze za inspirację (albo w razie wpadki obarczyć Ją winą). Spać idę więc. I ostrzegałem, że śmiesznie nie będzie.
Scripsi.
P.S. O widzę, że się śmiejecie…

…ot i poczułam się podziękowana i obarczona pół na pół…
I też idę spać. O.