„Jeśli któregoś dnia wygramy…” czyli ks. Boniecki (jednak) ma głos

Dzisiaj w naszym kąciku historycznym migawka sprzed lat… pięciu. Zapraszamy do lektury!

Jeżeli któregoś dnia wygramy i władza spocznie w naszych chrześcijańskich rękach, rozpocznie się era szczęśliwości. W naszej Ojczyźnie, od tysiąca lat chrześcijańskiej, z naszym nabożnym ludem, który swoją wiarą zawstydza resztę świata, zbudujemy Miasto Boże. To my byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa, my obaliliśmy bezbożny komunizm, my daliśmy światu największego w historii papieża, my, Polacy-katolicy, nie kto inny! Dlatego, że jesteśmy narodem wybranym, łatwo nie będzie. Szatan naciera na nas ze wszystkich stron. Jesteśmy ze wszystkich stron oblężoną twierdzą: schizmatycka Rosja z bagażem sowieckiego ateizmu. Heretyckie Niemcy. A tamtejsi katolicy? Teologowie, ba, nawet biskupi sugerujący dopuszczanie (w niektórych sytuacjach) do komunii św. rozwiedzionych i powtórnie poślubionych, zakonnice w poradniach wydających skierowania na przerwanie ciąży… Austria? Ze swoim „My jesteśmy Kościołem” („My” to niby kto?). Czechy – zlaicyzowane i zakochane w heretyku Husie (wiadomo, jak skończył!). Słowacja – niby katolicka, a jednak właśnie u nich najpopularniejszy był biskup, którego papież odwołał z urzędu. Jeszcze Szwedzi z eutanazją i tradycjami eugeniki. Już raz obroniła nas przed nimi Matka Boska Częstochowska. Obroni nas i dziś, zwłaszcza ze wzmocnioną ostatnio Konfraternią.

Co z bezbożną bandą, która wbrew woli narodu w roku 1989 dorwała się do władzy i wciąż ją trzyma? Zmienimy Konstytucję. Do Sejmu i Senatu będą mogli kandydować tylko prawdziwi Polacy i prawdziwi katolicy. Tak będzie sprawiedliwie, bo żeby reprezentować naród od tysiąca lat katolicki, trzeba samemu być katolikiem (prawdziwym).

A media? To przez nie jad się sączy i zatruwa duszę narodu. Zawsze walczyliśmy o wolność słowa, np. dla Radia Maryja i Telewizji Trwam, kiedy – z nienawiści do wiary – nie przyznano jej miejsca na pierwszym multipleksie. Zawsze będziemy bronić wolności myśli i słowa, ale tylko wolności prawdziwej. Takiej, która służy dobru człowieka, a nie zatruwaniu ludzkiej duszy. Zadbamy, żeby w Polsce wszystkie media były polskie, nasze, a nie tylko polskojęzyczne. Postaramy się media upaństwowić i ochrzcić, zamknąć wrogie Kościołowi i Ojczyźnie.

Pluralizm? – owszem, ale w granicach dobra duszy narodu. Co poza tą granicą – to chwast. Chwasty rozpoznamy i powyrywamy. Kiedy chodzi o wyższe dobro społeczności, w tym przypadku dobro nieśmiertelnej duszy (społeczeństwa), należy poświęcić dobro niższego rzędu – jednostki. Przywrócimy więc (choćby z tej racji) karę śmierci. Czyż życie doczesne nie jest wartością niższego rzędu niż życie wieczne?
Ci, którym się nie podoba, będą mieli możliwość opuszczenia kraju. Niech sobie jadą, gdzie chcą, np. do Izraela. Ale nie wolno dopuścić, by nadal zatruwali duszę narodu.

Postawimy przed trybunałami tych, którzy nasz kraj doprowadzili do obecnego stanu, i na nic się nie zda ich propaganda sukcesu. Gdybyśmy rządzili my, w tym samym czasie sukces byłby tysiąc razy większy, i to bez upadku moralnego. Natura ludzka jest ułomna, tęskni za dobrem, ale zło ją kusi, wymaga więc wsparcia ze strony państwa. Surowe prawo służy wychowaniu społeczeństwa, które myśli, że co nie jest prawem zakazane, to jest dozwolone. Moralności będą więc bronić surowe prawa. Zero tolerancji dla występku! Dla złodziei, sutenerów, prostytutek i gejów – obozy pracy. Pedofile i gwałciciele – sterylizowani. Pary bez ślubu – wysokie grzywny. Środki antykoncepcyjne – sprzedaż albo posiadanie – punkty karne i mandaty obliczane od sztuki. Aborcja – kobieta i lekarz do więzienia. Obraza uczuć religijnych – kilka lat więzienia. Obowiązkowa (do matury) nauka religii (naszej) w szkołach.

Zweryfikujemy też prawo do polskiego obywatelstwa. Obywatelami tego kraju powinni być prawdziwi Polacy-katolicy. Trzeba więc będzie sprawdzić genealogie. Materiały są już opracowane i dostępne w internecie, więc nieprawdziwi Polacy najlepiej zrobią, jeśli sami z obywatelstwa zrezygnują i opuszczą nasz kraj, od wieków zresztą znany z tolerancji. Nic przeciwko nim nie mamy, ale nie chcemy ich mieć u siebie. Masońską Unię Europejską schrystianizujemy, a jeśli się nie uda – wystąpimy z niej.

DRODZY BRACIA I SIOSTRY W WIERZE, o takie mniej więcej marzenia – dążenia jesteśmy podejrzewani. Jeśli jednak nawet w maleńkim procencie się w nich odnajdujecie, to ostrzegam: w ten sposób Królestwa Bożego się nie zbuduje. Jeśli prawda nie pociągnie siłą samej prawdy, nic z tego nie będzie, albo będzie, ale wprost przeciwnie.
KS. ADAM BONIECKI

Tygodnik Powszechny nr 33 z 2012 r.

i-hate-facebook1Polub Gabinet na Facebooku!
Copyright© Gabinet Osobliwości

Jedna myśl na temat “„Jeśli któregoś dnia wygramy…” czyli ks. Boniecki (jednak) ma głos

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.