Pisaliśmy wczoraj o zmianach, wciąż jedno pozostaje niezmienne: mianowicie głupota. Rzecz, nieodmiennie, tyczy się jednej i tej samej osoby, przebywającej – niestety – w tym samym wycinku rzeczywistości, w której i ja zwykłem egzystować. Nic, tylko szczelić w ten niebieski… znaczy ciemny stojak na czuprynę, u osób inteligentnych służący również za puszkę na mózg. Zdumiewające jest to, że rzeczonej głupoty doświadczyć można bez względu na ilość słów wypowiedzianych: czy będzie to mówka cała, czy jedno zdanie zaledwie: wrażenie jest równie przykrym i przygnębiającym. Nawet nic rzeczone indywiduum mówić nie musi… Dlaczegoż to piszę? Ano dlatego, że wychowanie i normy cywilizacyjne, w które wbrew mej woli wtłoczono mnie w dziecięctwie, szczelić w ten stojak nie pozwalają. Zatem na przykrą fizyognomię reaguję słowy, a nie czynem gwałtownym…
Ale jeśli teza postawiona na wstępie jest nieprawdziwą? I nawet głupota nie jest niezmienną? A co jeśli się ona potęguje?!